– Nie ma takiego miasta – Londyn! Jest Lądek, Lądek Zdrój, tak...
– Ale Londyn – miasto w Anglii.
– To co mi pan nic nie mówi?!
– No mówię pani właśnie.
– To przecież ja muszę pójść i poszukać, zobaczyć gdzie to jest. Cholera jasna...
~ "Miś"
W Lądku Zdrój jeszcze nie byliśmy, ale w Londynie już tak. Po raz pierwszy w Anglii pojawiliśmy się w 2013 roku. Mieszkaliśmy wówczas w wiosce Chartham. To 6 km do miasta Canterbury. Aby się tam dostać, mieliśmy trzy opcje:
1) autobus
2) pociąg
3) pieszo
Londyn
Trzeba przyznać, że przez większość pobytu w Anglii pogoda była wyśmienita. Cały czas było słońce i temperatura w okolicach +25oC. Do czasu naszego wyjazdu do Londynu... Bo akurat w ten dzień lało okropnie...
Z Canterbury wystarczy godzina, by jednym pociągiem dojechać bezpośrednio do Londynu (cena biletu: £20). Prosto z dworca udaliśmy się pod Tower Bridge. Tego dnia miał się odbyć mecz pomiędzy Chelsea Londyn a Arsenalem Londyn. Podczas naszej wizyty przy słynnym moście usłyszeliśmy śpiewy, które z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Jak się okazało, to kibice Arsenalu płynęli po Tamizie statkiem, zmierzając do dzielnicy Chelsea.
1) autobus
2) pociąg
3) pieszo
Dwie pierwsze możliwości były dość drogie i raczej nieopłacalne. A podróż "na nogach" była spacerem wśród leśnej i polnej otoczki.
Również Canterbury to bardzo ładne, kameralne miasteczko. Chwilami można by się poczuć jak w polskiej Ustce.
Oczywiście, pomijając brak morza...
Oczywiście, pomijając brak morza...
Na uwagę zasługuje katedra w Canterbury. Wstęp do środka kosztuje £9. Wówczas nie zdecydowałam się na wejście, teraz żałuję. Jednak katedra nawet z zewnątrz jest jedną z ładniejszych świątyń, którą do tej pory miałam okazję zobaczyć.
Niecałą godzinę jazdy autobusem z Canterbury można dostać się do Margate, by zażyć orzeźwiającej kąpieli w Morzu Północnym. Mimo, że byliśmy w lipcu, woda była na tyle zimna, że skończyło się tylko na krótkim moczeniem nóg. Chociaż, byli śmiałkowie, którzy kąpali się w rześkim Morzu Północnym. Samo Margate to bardzo urocze miasteczko. Kolejna Ustka
Londyn
Trzeba przyznać, że przez większość pobytu w Anglii pogoda była wyśmienita. Cały czas było słońce i temperatura w okolicach +25oC. Do czasu naszego wyjazdu do Londynu... Bo akurat w ten dzień lało okropnie...
Z Canterbury wystarczy godzina, by jednym pociągiem dojechać bezpośrednio do Londynu (cena biletu: £20). Prosto z dworca udaliśmy się pod Tower Bridge. Tego dnia miał się odbyć mecz pomiędzy Chelsea Londyn a Arsenalem Londyn. Podczas naszej wizyty przy słynnym moście usłyszeliśmy śpiewy, które z każdą chwilą były coraz głośniejsze. Jak się okazało, to kibice Arsenalu płynęli po Tamizie statkiem, zmierzając do dzielnicy Chelsea.
Następnym punktem wycieczki były okolice stacji metra Waterloo, wokół której skupiają się chyba najpopularniejsze wśród turystów atrakcje: London Eye, Big Ben, Parlament, Westminster Abbey.
Niewątpliwą zaletą Anglii są darmowe muzea. Skorzystaliśmy z tego, zwiedzając National Gallery. Można tam obejrzeć obrazy takich wielkich malarzy jak Leonardo da Vinci, Vincent van Gogh, Rafael Santi, Diego Velazques, El Greco, Caravaggio, Hans Holbein, Jan Vermeer van Delft. Oczywiście w środku nie wolno robić zdjęć, dlatego trzeba się zadowolić zdjęciami gmachu muzeum oraz fontanną przed budynkiem.
W strugach nieustającego deszczu udaliśmy się metrem pod słynny stadion Wembley. Akurat był tam rozgrywany mecz rugby.
Jadąc do Londynu, mieliśmy ideę, by pójść wieczorem "w miasto" i w niedzielę jeszcze trochę pozwiedzać. Jednak nasze plany zostały trochę zweryfikowane. Nie byliśmy przygotowani na to, że w sobotę w nocy Londyn śpi. I to dosłownie. W całym centrum nie znaleźliśmy ani jednego klubu, który byłby czynny. Wszystkie zamykały się po północy. Jako, że planowaliśmy balować całą noc, nie mieliśmy zamówionego noclegu. Nie pozostało nam zatem nic innego, jak spędzenie czasu pod chmurami. Po całym dniu spacerowania w deszczu byliśmy przemęczeni, przemoczeni i zmarznięci. W nocy nie było lepiej, deszcz ani na chwilę nie przestawał padać. Dlatego w niedzielę rano zrezygnowaliśmy ze zwiedzania i postanowiliśmy wrócić do Chartham. A zobaczenie Pałacu Buckingham, Hyde Parku, Muzeum Madame Tussauds, Wimbledonu i pozostałych londyńskich atrakcji pozostało odłożone na inny termin. I obyśmy wówczas mieli więcej szczęścia co do pogody...